Na przełomie listopada i grudnia w końcu skusiłem się na bezpłatny miesiąc testów Netfliksa. Powiem tylko tyle, że efektem testów jest przedłużenie 😉
W ramach owych testów postanowiłem sprawdzić, co Netflix wyczarował do spółki z Marvelem. Skusiły mnie takie nazwiska trzymających pieczę nad produkcjami, jak Stan Lee i Joe Quesada. Zacząłem trochę krzywo, bo od Punishera.
Historia zaczyna się, gdy Punisher ukrywa się pod nowym nazwiskiem, już po wykończeniu ludzi odpowiedzialnych za wymordowanie jego rodziny. Jak to zwykle bywa, zostaje zmuszony do powrotu na ulicę. Po obejrzeniu serialu (póki co, jest jeden sezon) poczytałem trochę opinii w necie – zawsze to robię dopiero po obejrzeniu filmu. Sporo ludzi marudzi, że Punisher mało brutalny jest i że w Daredevilu (o czym niżej) jest znacznie lepszy. Hmm… wg mnie w Daredevilu jest dokładnie taki sam, identyczny charakter. Jeśli ktoś twierdzi inaczej, to krzywo oglądał oba seriale i raczej oglądał tylko obrazki 😉 W każdym razie, mnie kupili tą historią.
Idąc tym tropem, obejrzałem oba (na razie) sezony Daredevila. Ujmę to tak: jeśli ktoś zna tę postać tylko z filmu z Benem Affleckiem, to szybko zapomnijcie o swoich odczuciach z tym związanych. Serial to zupełnie inna bajka. Szczerze mówiąc, dawno nie widziałem tak dobrego serialu, a już na pewno nie marvelowego. Zgrabna fabuła, wartka akcja, postaci naprawdę świetne. No i rzecz bardzo rzadko spotykana – czarny charakter jest nareszcie fantastycznie narysowany. Wilson Fisk (przyszły Kingpin) jest wyrazisty jak mało co. Najlepiej by go określił Shrek 😉 że jest jak cebula.
Po Daredevilu przyszedł czas na The Defenders. Okazało się, że spośród 4 indywidualnych seriali, ten należy obejrzeć właśnie po Daredevilu, gdyż jest on bezpośrednią kontynuacją jego fabuły. Ponownie zmierzymy się z organizacją The Hand i Czarnym Słońcem. Opisać ten mini-serial nie jest łatwo. Bohaterowie: Daredevil jak to Daredevil, świetny. Reszty do tej pory nie znałem (filmowo, rzecz jasna). Jessica Jones wypadła rewelacyjnie, jej postać wykreowana naprawdę świetnie. Luke Cage idealnie… nijaki. W zasadzie nic o tym człowieku się nie da powiedzieć. A Iron Fist… klapa kompletna. Nie wiem, może taki był zamysł producentów, żeby zrobić z niego rozkojarzonego dzieciaka ze świecącą pięścią. W każdym razie, wiem teraz, że tych dwóch indywidualnych seriali raczej nie będę próbował oglądać. Natomiast ozdobą były dialogi Jessiki z Daredevilem. Ta dwójka wymiatała 🙂 Co do samej akcji: skonstruowana jest poprawnie, a dzięki skróceniu formatu do 8 tylko odcinków, nie ma dłużyzn. Jedyne, co mogę zarzucić mu, to łzawe zakończenie, którego jakoś chyba nie mogli sobie odmówić, oraz oczywistą, spodziewaną i sztampową ostatnią scenę. Poza tym, serial jest ok.
Po obejrzeniu Defenders, postanowiłem sprawdzić Jessikę Jones, która tam wypadła naprawdę bardzo ciekawie. Serial zupełnie różny od typowych produkcji marvelowskich – bo i bohaterka jakże inna (choć oryginalnie bardzo mocno wpleciona w życiorys Spidermana). Nie jest to typowe superbohaterskie kino, raczej kryminalny thriller. Ogląda jednak się to naprawdę dobrze, zwłaszcza pierwszą połowę. Druga połówka chyba nieco zbyt mocno skupiona na relacjach Jessiki z Kilgravem, ale tak została skreślona fabuła, więc nie ma co narzekać. Serial zdecydowanie dla dorosłych – seks i przemoc kapią z ekranu solidnymi strugami. Ogólnie szczerze polecam obejrzenie.
Na koniec… muszę przyznać, że pozytywnie mnie te seriale zaskoczyły. Znając różne produkcje Marvela, te naprawdę się wybijają ponad przeciętność. Co prawda, najprawdopodobniej (choć nie widziałem) Iron Fist i Luke Cage bedą beznadziejne, ale te wymienione powyżej jak najbardziej na plus. Brawo Netflix 🙂
Na koniec 2… Boję się otworzyć lodówkę. Boję się, że wyskoczy z niej… Claire 😉 w każdym serialu (chyba tylko w Punisheru jej nie było?) ta postać się pojawia. W sumie, być może to był zabieg pozwalający na spięcie fabuły w The Defenders, choć i tak sposób ich spotania się był lekko… hm, niezręczny 😉 no, ale sam bym chyba też tego lepiej nie zrobił, więc się tylko czepiam.
Na koniec 3 😉 czołówka z The Defenders, napisana przez Johna Paesano, wymiata. Jest też na Spotify’u, jakby co.
Zawartość niedostępna.
Wyraź zgodę na używanie plików cookie.