W naszym biurze weszło w życie zarządzenie (całkiem słusznie, zresztą…), aby niepotrzebne jednostki komputerowe na noc wyłączać. W zasadzie nie byłoby w ogóle problemu żadnego, ale od czasu do czasu zdarzają się sytuacje, gdy potrzebuję z domu wejść na swój biurowy komputer. Chcąc nie chcąc, musiałem przyjrzeć się tematowi Wake on LAN w ujęciu zdalnym.
Prace rozpocząłem oczywiście od przygotowania mojej jednostki do tego, aby mogła być włączana przez LAN. W przypadku Windows 7 są dwa miejsca, gdzie należy zajrzeć: ustawienia karty sieciowej oraz usługa “Simple TCP/IP services“. Na poniższych screenach pokazuję, co i jak.
Gdy już wszystko przygotowane, sprawdzamy, czy rzeczywiście działa z poziomu sieci lokalnej. Na drugim komputerze windowsowym sprawdziłem dwa proste programiki: WakeMeOnLanoraz konsolowy Wake-on-LAN.
Oczywiście, do wysłania magic packeta, potrzebny jest adres MAC karty sieciowej w komputerze, który chcemy obudzić. Wszystko działało, jak należy, więc wyłączyłem komputer i poszedłem do domu 🙂
W domu podłączyłem się do firmowego VPN i próbuję. Niestety, okazało się, że nasz VPN nie przepuszcza (czy też: nie potrafi (lub nie chce) odtworzyć) magic packetów. Szkoda, bo to oznacza, że proces włączenia mojego komputera wymaga dodatkowego kroku: wejścia na jakiś już działający tam komputer i obudzenie mojego stamtąd, aby pakiet poszedł poprawdziwej sieci lokalnej, a nie po VPNie. Niby nic, ale jednak żal…
Na szczęście, wszystkie serwery chodzą w biurze 24/h, więc wszedłem na jeden z nich poprzez PuTTY (serwer działa pod kontrolą linuksa) i wydałem polecenie:
ether-wake 70:F3:XX:XX:XX:XX (tu adres MAC)
i odpaliłem pinga. Po chwili, ku mojej radości, ujrzałem odpowiedź z komputera, który pomyślnie się obudził 🙂 Chwała technologii Wake-on-LAN!